wtorek, 6 października 2015

Cząstka z „Rzeczy pospolitych” Teresy Radziewicz

Z Rzeczy pospolitych lubię najbardziej Wiersz dla Margo, wiersz dla Paddy'ego:

Wiersze powinny być o czymś - tłumaczą ludzie
i piszą o bardzo ważnych sprawach. A mnie kuszą
rzeczy pospolite, sytuacje codzienne, nieistotne
detale: robienie sałatki na cztery ręce i zapach
pomidorowych sadzonek. Drobne gesty,

z których czytam jak z węzełków kipu
historię odległości i trwania. Zaciśnięte supły, 
więzi nie do rozplątania: czułość, 
która nie potrzebuje zapewnień, wyjaśnień
czy wielkich słów. Ważne sprawy

rozrastają się, trawią, nikt nie zapomina
o wojnach i przewrotach. Dlatego muszę 
ocalić zwyczajny aromat kawy, 
smak sernika, intensywny kolor
irlandzkiego masła.

Dzisiaj, z perspektywy tamtych dni, muszę przyznać, że niewiele się zmieniło. Jeździmy w miejsce bitew o niepodległość, czytamy historię Irlandii. Przypominamy ludzi zamordowanych przez wrogów. Pijemy kawę przywiezioną z Polski, aromat roznosi się i trwa. Czasami pachnie sernik, inne sprawy. Codziennie do maselniczki z owcami wkładam porcję żółtego masła. Może jedynie sadzonki pomidorów wymieniliśmy na krzaki malin i truskawek. Detale układają się i zaciskają z każdym dniem. Jeden po drugim. Bliskie obrazki, o czymś bardzo ważnym. Tereso, dziękuję za wiersz, za jego intensywność i radość.

Przeczytałam, że świat się wyostrzył i kiedy myślę, że gdyby można było wymazać wszystkie zaćmienia, rozebrać napędzające się maszyny nienawiści, wyklepać i wyprostować, co zostało splątane, świat byłby właśnie taki, jak opisuje Teresa. Przeciągnięte dni, poranne mgły Podlasia. Wnętrze, po którym się przechadza, rozciera w dłoniach zioła, wypełnia atramentem strony kalendarza. Mija kapliczki, znaki, śmieje się do dzieci, które wygrzebują ziemniaki z ognisk… Nie brakuje pożegnań, refleksji na temat przemijania. Wtedy akurat padał deszcz.

(…) Ojcowie
odchodzą, zostają jeszcze 
czekające cierpliwie matki.




3 komentarze: